Kiedyś, kiedy jeszcze nie widziałam świata poza Tylerem nie miałam wyrobionego dobrego zdania na temat Klausa. Zresztą do tej pory uważam, że on i cecha taka jak dobroć nie mają ze sobą zupełnie nic wspólnego. Pierwotny jednak ma coś na swoje usprawiedliwienie. Zło otaczało go od małego, nie miał łatwego dzieciństwa, ojciec nie traktował go dobrze. Nic dziwnego, że sam stał się taki jaki jest. Dlaczego ja go bronię? W sumie chyba powinnam, teraz to już mój chłopak. M Ó J C H Ł O P A K. Te dwa słowa brzmią tak nieprawdopodobnie, a o dziwo sprawiają, że jestem szczęśliwa. Naprawdę szczęśliwa. Zwlekałam z tą decyzją, lecz w końcu ją podjęłam i nie żałuję. Nie mogę przecież wyrzekać się swoich uczuć. To byłoby niesprawiedliwe, wobec Klausa i nie tylko.
Pierwotny jeszcze dzisiejszego ranka, kiedy wszyscy pozostali jeszcze spali, już wyciągnął mnie na spacer. Nie mam pojęcia, co go napadło, żeby wychodzić tak wcześnie. Z jego słów wynikało, że po prostu chce się mną nacieszyć. Nie wiedziałam czy powinnam w to wierzyć, ale zgodziłam się pospacerować z nim po Nowym Orleanie.
O tej porze miasto było wyjątkowo puste. Nie natknęliśmy się na zbyt wielu ludzi. Przez to wokół panowała też cisza, która wprowadzała całkiem romantyczny nastrój. Teraz Klaus bez wahania trzymał mnie za rękę.
-Czy nie sądzisz, że Nowy Orlean jest piękny? - zapytał.
-Tak. Dopiero teraz dostrzegłam jego urok.
-Ale twoje oczy są jeszcze piękniejsze - rzekł Klaus, stając ze mną twarzą w twarz.
-Och Klaus, od kiedy z ciebie taki romantyk?
-To ty tak na mnie wpływasz, kochana - odpowiedział.
~Klaus~
Spacer z Caroline, która jest teraz moją dziewczyną. Lepszego poranka nie mogłem sobie wymarzyć. Coraz więcej moich pragnień się spełnia. Jeszcze nigdy nie było tak dobrze. Teraz jest chyba aż za dobrze. Nie chciałbym, żeby ten wręcz idealny stan rzeczy się w jakiś sposób teraz spieprzył.
-Nawet nie wiesz jak się cieszę, że po tym wszystkim co zrobiłem dałaś mi szansę.
-Nieraz powtarzałam, że ludzie popełniają błędy. Poza tym zmieniłeś się. Na lepsze, muszę przyznać.
-Zawdzięczam to tobie, Caroline.
Wydawało mi się, że już nic nie może popsuć tej jakże romantycznej rozmowy. Myliłem się. Wibracje w moim telefonie wszystko przerwały. Wyciągnąłem komórkę. Na ekranie wyświetliło się imię mojego brata; Elijah.
-Elijah, co jest tak poważ...
-Hayley zniknęła.
-Co?
-Hayley zniknęła, a twoje dziecko razem z nią. Nie zostawiła nic, żadnej wiadomości. Ja i Rebekah dzwoniliśmy do niej chyba z dwadzieścia razy, ale na marne. Myślałem, że może ty coś wiesz.
-Nie wiem... Ale będę musiał się dowiedzieć.
~Hayley~
Nie miałam pojęcia czym było miejsce, w którym aktualnie się znajdowałam i skąd się tutaj w ogóle wzięłam. Wiedziałam tylko, że nie wygląda zbyt przytulnie. Ciche, szare, zakurzone. Chciałam stąd zwiać, ale miałam związane ręce i nogi. Nie byłam w stanie się ruszyć. Wtedy przede mną stanął mężczyzna. Wysoki, szczupły brunet o oczach w kolorze granatu i złowieszczym uśmieszku. Ubiorem bardzo przypominał mi Klausa.
-Witaj, wilczku - zwrócił się do mnie.
-Wypuść mnie!
-Nie ma takiej opcji.
-Masz mnie stąd wypuścić, rozumiesz?!
-Uspokój się, bo twoje krzyki nic nie zmienią.
-Kim ty do cholery jesteś?!
-Ja jestem Nathan, a ty wilczku nosisz coś co zagraża nam wszystkim - wskazał na mój brzuch.
-Moje dziecko nikomu nie zagraża! Cholera jasna, wypuść mnie stąd!
-Nie denerwuj się tak, jesteś w ciąży. Chociaż nie, to w sumie nie ma żadnego znaczenia. I tak pozbędziemy się tego potwora.
-Nie zrobisz krzywdy mojemu dziecku!
-Nie bądź taka pewna siebie, wilczyco.
-Nie wiem czy wiesz, ale to dziecko Pierwotnego. Skoro wiesz kim jestem, choć nie mam pojęcia skąd, to pewnie wiesz też o wampirach. Kojarzysz Pierwotnych?
-Nie próbuj mi grozić - Nathan zignorował moje pytanie. - I błagam, zamknij się już - powiedział wyciągając taśmę z kieszeni i zaklejając mi usta. - Wkrótce do ciebie wrócę. Tylko, że z dwoma towarzyszkami.
~Caroline~
*w tym samym czasie*
Kiedy słuchałam jak Klaus rozmawia z bratem zaczęłam się martwić. Jego mina, ton głosu i to co mówił było niepokojące. Nie mogłam tego zignorować.
-Klaus, co się stało?
-Elijah twierdzi, że Hayley zniknęła.
-Co? Jak to?
-Nie mogą jej nigdzie znaleźć. Telefonów też nie odbiera.
-Klaus, musimy coś z tym zrobić!
Pomimo, że Hayley Marshall nie była osobą, którą darzyłam sympatią, ta sytuacja mnie zmartwiła. W końcu ona nosiła dziecko Klausa. Teraz może być w niebezpieczeństwie, dlatego nie wolno nam dłużej zwlekać.
-Tylko jak mamy ją znaleźć? - kontynuowałam.
-To jest dobre pytanie, ale trzeba by było coś wymyślić.
-Ej, jesteś Klaus Mikaelson. Przeżyłeś ponad tysiąc lat. Nie wierzę, że nie masz żadnego pomysłu.
-Właściwie to mam jeden.
-Wiedziałam! Więc?
-Davina.
Na dźwięk tego imienia aż zadrżałam. Przypomniała mi się postać szesnastoletniej brunetki w białej sukience, która dosłownie jednym kiwnięciem palca potrafi rozwalić cały dom. Niemniej jednak uważałam, że w tej chwili rzeczywiście może być przydatna. W końcu jej moce mogą nam pomóc w wielu sprawach.
-Musimy poinformować Elijah i Rebekę - rzekł Klaus.
Bez chwili wahania kiwnęłam głową.
~Klaus~
Kilka minut później już byliśmy w domu. Na szczęście moje rodzeństwo nie ruszyło na poszukiwania Hayley beze mnie i Caroline. Koniecznie musiałem powiadomić ich o moim zamiarze wykorzystania nastoletniej czarownicy.
-Jakieś wieści? - zapytałem zanim przeszedłem do tematu.
-Żadnych... Co my zrobimy? - zapytała Rebekah z wyraźnym smutkiem w głosie.
-Nie martw się siostrzyczko - odparłem. - Myślę, że jest ktoś kto może nam pomóc.
-A o kim mowa? - wtrącił się Elijah.
-Davina.
Zanim uzyskałem od mojego rodzeństwa jakąkolwiek odpowiedź, moja siostra i brat wymienili spojrzenia. Za chwilę niemalże równocześnie skinęli głowami.
-Musisz dogadać się z Marcelem - powiedziała Rebekah. - Nie wiadomo czy ci ją "pożyczy".
-Poradzę sobie.
~Rebekah~
Mój brat, może i jest zły, ale na pewno też inteligenty. Sama nie wpadłabym na pomysł z wciągnięciem Daviny w to wszystko. To było rozsądne wyjście. Lecz kiedy szliśmy w stronę domu Marcela, nie mogłam pojąć jednej rzeczy. Postanowiłam, że zapytam wprost.
-A do czego potrzebna nam Caroline? Przecież ona nawet nie lubi Hayley.
-Jest potrzebna mnie, tobie nie musi być - odparł Klaus.
-Czy wy naprawdę musicie się kłócić o mnie? - wtrąciła Forbes.
-Nie zwracaj na nią uwagi, kochanie - powiedział mój brat.
-Kochanie... - przewróciłam oczami.
Dyskusja skończyła się kiedy wreszcie dotarliśmy na miejsce. Nik zapukał do drzwi swojego przyjaciela. Gdy Marcel otworzył z jego ust wypłynęły słowa:
-Sporo was tu, nie spodziewałem się takiego składu.
-Witaj, Marcel - rzekł Nik. - Potrzebujemy twojej pomocy. A raczej twojej przyjaciółki.
-Daviny? - zdziwił się czarnoskóry.
-Właśnie jej.
-A do czego jest wam potrzebna Davina?
-Hayley zniknęła. Nie daje znaku życia - wtrąciłam się.
-To faktycznie kiepska sytuacja, ale wciąż nie rozumiem jak mogłaby wam pomóc Davina.
-Jest najpotężniejszą czarownicą jaką znamy - powiedział Klaus. - Pomyśleliśmy, że może pomogłaby nam ją jakoś namierzyć.
-Zobaczę co da się zrobić - poinformował Marcel i zniknął wewnątrz swojego domu.
~Caroline~
Muszę przyznać, że jestem nieco rozczarowana. Dzień zapowiadał się tak cudownie. Liczyłam, że spędzę go z Klausem tak jak dziewczyna ze swoim chłopakiem. A tu proszę. Okazuje się, że dziewczyna nosząca dziecko mojego chłopaka przepadła gdzieś bez śladu. Co innego mogę więc zrobić, jeżeli nie towarzyszyć w poszukiwaniach? Chociaż nie wiem czy powinnam udzielać się pod tym względem. Co niektórzy sami przyznają, że jestem niepotrzebna. Gdyby nie Klaus już dawno wróciłabym do Mystic Falls.
4 komentarze:
cudownie :D już sie nie mge doczekac kolejnego /lola
Ojej , Kochana akcja z Heyley nie spodziewałam się tego :D Rozdział super <3 Podoba mi nawet bardzo :* Jestem ciekawa co będzie 11 rozdziale i to jeszcze jak @serduszkoo13
świetny rozdział, ale jak mogłaś przerwać Klausowi i Caroline taki piękny poranek? xd prosimy o następną część ;*
Już nie mogę się doczekać kolejnej części ! Super kochana, oby tak dalej ! :* / @Monja_x3
Prześlij komentarz