środa, 20 sierpnia 2014

Część siódma

                                                                 ~Caroline~

 Im dłużej przesiadywałam w posiadłości Pierwotnych, tym bardziej żałowałam swojej decyzji. Czułam się jak uczennica na jakimś obozie, gdzie wychowawcami są Rebekah i Elijah. Wydawało mi się, że wszystko muszę robić pod ich dyktando. A Hayley? Działała mi na nerwy samą swoją obecnością. Odnosiłam wrażenie, że wszystko kręci się wokół niej tylko dlatego, że jest w ciąży. Klaus był jedyną osobą w tym domu przy której było mi dobrze. To ironia. Najbezpieczniej czułam się przy najbardziej niebezpiecznej istocie na Ziemi. Nie lubiłam kiedy Klaus wychodził z domu i nie zabierał mnie ze sobą. A dzisiaj niestety tak się stało. Nie powiedział ani słowa, po prostu wyszedł. Zostałam sama z Pierwotnym rodzeństwem i ciężarną wilczycą. Siedziałam sztywno na fotelu czekając aż ktoś wyda mi jakiś rozkaz, bo na przykład taka Rebekah lubiła się rządzić. Zamiast tego jednak zagadała do mnie Hayley.
-Słyszałam, że Tyler z tobą zerwał.
-Tak - potwierdziłam.
-To dlatego uciekłaś z Klausem?
-Wcale nie uciekłam. Wyjechałam, bo... zresztą co cię to obchodzi?!
-Tak jakby mieszkasz teraz w moim domu, więc obchodzi. Poza tym Tyler jest moim przyjacielem.
-Cóż, teraz możesz go sobie wziąć.
Hayley spojrzała tajemniczym wzrokiem na Elijah po czym rzekła:
-Jest moim przyjacielem i nie chcę niczego więcej. A właściwie to czemu z tobą zerwał? Przyłapał cię na igraszkach z Klausem?
Przewróciłam oczami i pokręciłam głową. Minęło tak niewiele czasu, a ja już mam serdecznie dosyć tej dziewczyny.
 Nasz bezcelowy dialog przerwało rozległe pukanie do drzwi.
-Caroline, otwórz! - wreszcie odezwała się Rebekah.
Nie miałam siły ani potrzeby, żeby się przeciwstawiać. Z wielką chęcią odeszłam od Hayley i podeszłam otworzyć drzwi. Gdy już to zrobiłam przed oczami stanęły mi dwie postaci. Jedną z nich był wysoki, czarnoskóry mężczyzna ubrany w ciemną odzież. Tuż przy nim stała ładna brunetka mająca na sobie białą sukienkę do kolan. Wyglądała bardzo młodo, na moje oko nie miała więcej niż szesnaście lat.
-Ciebie jeszcze nie znam - powiedział towarzysz dziewczyny.- Jestem Marcel.
-Caroline - przedstawiłam się.
-Caroline? Caroline Forbes? - zapytał.
-Tak, skąd znasz moje nazwisko? - zdziwiłam się.
-Cóż, Klaus dużo mi o tobie opowiadał. Zastałem go?
-A jednak Klaus ma przyjaciół... Nie, nie ma go.
-A właśnie, że jestem! - zza pleców Marcela usłyszałam brytyjski akcent Klausa.

                                                                           ~Klaus~

 Przebyłem pół Nowego Orleanu, aby odnaleźć mojego przyjaciela Marcela, a tymczasem okazuje się, że on przybywa do mojego domu z jakąś nastolatką i rozmawia sobie z moją Caroline w progu. No, może jeszcze nie całkiem moją. Jednak wierzę w to, że niedługo się to zmieni.
-Wejdź do środka, Marcel. Ty też możesz wejść - zwróciłem się do dziewczyny w białej sukience.
Caroline spojrzała na mnie, lecz za chwilę odwróciła wzrok i ustąpiła przejścia mojemu przyjacielowi i jego koleżance. Wstąpili do środka. Marcel przywitał się z moim rodzeństwem i z Hayley, bo z Caroline już wcześniej zdążył to zrobić. Zaś ciemnowłosa nastolatka wciąż milczała.
-Co cię tu sprowadza, Marcel? - zapytałem. - I kim jest twoja nieśmiała towarzyszka?
-Jestem nieśmiała tylko z pozoru - wreszcie usłyszałem jej delikatny głos.
-Jak to co? Przyszedłem przywitać się ze starym, dobrym, czy raczej złym przyjacielem - zaśmiał się. - A Davina ma rację. Pozory mylą.
Davina, a więc tak miała na imię.
-Nie wmówisz mi, że powinienem bać się tej słodkiej, niewinnej nastolatki.
-Może sama pokaże na co ją stać - zasugerował Marcel.
 Davina tylko wyciągnęła dłoń przed siebie. To wystarczyło, aby zrobił się totalny chaos. Dziewczynom znajdującym się w domu zaczęło rozwiewać włosy. Naczynia zaczęły się tłuc, a meble przewracać. W pewnej chwili Caroline prawie upadła na podłogę. Na szczęście zdążyłem ją złapać.
 Wtedy Davina natychmiast zdała sobie sprawę, że trochę przesadziła i zaraz zaprzestała czarowanie.
-Caroline, nic ci nie jest? - spytałem wampirzycę.
-A ja myślałam, że to Bonnie ma potężną moc - rzekła Caroline jeszcze nieco roztrzęsiona.
-Przepraszam - nastoletnia czarownica podbiegła do Caroline. - Czasem tego nie kontroluję.
Hayley spojrzała na blondynkę z miną pod tytułem "dobrze ci tak."
-W porządku, nic się nie stało - odpowiedziała Caroline, którą wciąż trzymałem w swoich ramionach. - Dziękuję, Klaus.
-To żaden problem, kochana.
-Ciekawe kto to wszystko teraz posprząta - mruknął Elijah.
-Zajmę się tym - zasugerowała Davina.
Kolejne wyciągnięcie ręki nastoletniej czarownicy i wszystko było poukładane jak dawniej.
-No cóż, miło było - odezwał się Marcel. - Wybaczcie ten bałagan. My już będziemy lecieć, chodź Davino. Do zobaczenia Klaus, Rebeko, Elijah, Hayley i... ty, blondi - najwyraźniej zapomniał jak Caroline ma na imię.
Wszyscy odwzajemnili pożegnanie, Marcel i Davina wyszli, a Caroline wyrwała się z moich objęć. Odwróciła się w moją stronę i spojrzała mi prosto w oczy.
-Dziękuję, Klaus -powiedziała. - Dziękuję ci za wszystko. Widzę jak ci zależy i naprawdę doceniam twoje starania. Nie pójdą one na marne, ale proszę, daj mi trochę czasu.
Mimowolnie się uśmiechnąłem. Ostatnio dała mi się pocałować, a teraz słyszę z jej ust takie słowa, które mówi mi prosto w oczy. Narobiła mi dużej nadziei i czułbym się zraniony gdyby w końcu powiedziała mi, że wcale nie chce ze mną być. W tej chwili jednak byłem szczerze szczęśliwy.





13 komentarze:

Anonimowy pisze...

Cudowny rozdział KOCHANA ;P
Znowu świetnie, masz za duży talent, to powinno być karalne! :D / @LivSbx3

Anonimowy pisze...

Super rozdział kochana <3 Czekam na kolejny z niecierpliwieniem :*

Unknown pisze...

@LivSbx3 bez przesady ;o
Dziękuje kochane <3

Anonimowy pisze...

Zajebisty rozdział ! :3 Niby skromny ale strasznie ciekawy ;))
Nie moge się doczekać już kolejnego ! ^^
Pozdrawiam ♥
/@QWildSmileyPleaseQ

Unknown pisze...

Opowiadania byłyby lepsze gdyby zawierały więcej opisów. (Chodzi mi np. o wygląd danej postaci, mimika, gesty) Nie wystarczą tylko te 3 czy 4 zdania. :I A i wydaje mi się, że Caroline wolałaby spaść na pupę niż być uratowaną przez Klausa i mu potem za to dziękować. XD No ale nie jest źle. :) 4/5

Anonimowy pisze...

Jakie fajne :* napisz książkę xd nie no zajebiste. Zazdroo za talent -.-

Unknown pisze...

Nie ma czego zazdrościć ;o Ale dziękuję;*

Anonimowy pisze...

Cudny jak zawsze. :) pisz dalej, bo jest na prawdę super :D

Anonimowy pisze...

Świetny rozdział! Masz ogromny talent. ;*
Mam nadzieję, że Klaus i Caroline będą razem. :D
Nie mogę się doczekać kolejnego rozdziału. Życzę weny! ♡

Anonimowy pisze...

Awww <3 kocham ten rozdział! ^^
Hayley zaczyna mnie już wkurzać -_-
A Caro i Klaus są słodcy <3
Niech oni już będą razem! Proooooszę *.*

http://theoriginals-story.blogspot.com

karolina pisze...

<3333 ♥ wspaniałe opowiadanie ! ♥ bardzo mi się podoba awww<3

Serci pisze...

[SPAM]
Witaj.
Zapraszam bardzo serdecznie do spisu z opowiadaniami o tematyce The Vampire Diaries i The Originals. Zachęcam do zgłaszania swoich blogów do spisu oraz do stałej współpracy.
Pozdrawiam.
http://tvdcatalog.blogspot.com/

Unknown pisze...

Rozdział coraz to ciekawszy :) Nie mogłam się wreszcie doczekać relacji między Hay a Caroline, no i oczywiście między Caro a Klausem :D A gdy na końcu był ich wątek i to jeszcze taki uroczy, to aż zaczęłam krzyczeć ze szczęścia (oczywiscie nie doslownie) Fajnie, tak poczytać sobie o Caro która jest z Klausem w NO :D Dużo weny życzę :*

Prześlij komentarz