środa, 30 lipca 2014

Część piąta

                                                                  ~Caroline~

 Obudziłam się dobre pół godziny po dwunastej, a moje samopoczucie tylko wskazywało na to co wczoraj robiłam. Głowa pękała mi z bólu, a w pamięci miałam wyraźne luki. Dawno nie miałam takiego kaca.
 Pamiętam tylko, że towarzyszył mi Damon, co było naprawdę dziwne. Nie miałam jednak ochoty zajmować się wyjaśnianiem tej sprawy. Zastanawiałam się czy Elena o tym wie. W tym samym czasie zdałam sobie sprawę, że od czasu mojego rozstania z Tylerem przyjaciółka w ogóle się do mnie nie odzywała. No chyba, że czegoś nie pamiętam, ale skoro byłam wczoraj z Damonem... Stęskniłam się już za nią, więc sięgnęłam po telefon, aby do niej zadzwonić. Wtedy ujrzałam, że ostatnią osobą, z którą rozmawiałam był Klaus.
 A więc rozmawiałam wczoraj z Klausem. Kiedy byłam kompletnie pijana i nieświadoma co robię. Mam tylko nadzieję, że nie nagadałam mu żadnych głupot. Może powinnam się z nim skontaktować? Ale jeśli okaże się, że powiedziałam mu coś głupiego, czego nie powiedziałabym na trzeźwo? Nie, chyba lepiej sobie odpuszczę...

                                                                 ~Klaus~

 Nadszedł dzień szczerości. To właśnie dziś miałem powiedzieć o wszystkim Caroline. Miałem namówić ją, aby wyjechała ze mną do Nowego Orleanu. Bałem się, że nie uda mi się jej przekonać. Ja, Klaus Mikealson, pierwotna hybryda się czegoś bałem. Naprawdę, nie pojmuję coraz więcej rzeczy.
 W każdym razie uznałem, że muszę wziąć się w garść. Muszę iść do Caroline i powiedzieć jej to prosto w oczy. To jednak nie była rozmowa na telefon. Liczyłem na to, że już wytrzeźwiała.
 Przybycie do jej domu nie zabrało mi dużo czasu.
 Zapukałem, a drzwi otworzyła mi piękna blond włosa wampirzyca. Wyglądała ślicznie, mimo, że wciąż było po niej widać ślady wczorajszego pijaństwa.
-Witaj, Caroline. Zdaje się, że mieliśmy porozmawiać.
-Cześć, Klaus... O czym? - wydawała się być zestresowana.
-Może zaprosisz mnie do środka? To dość poważny temat, ale spokojnie.
-A, tak, jasne. Wejdź.
Wziąłem głęboki oddech przygotowując się na najtrudniejsze słowa, jakie przyszło mi mówić, w ciągu wszystkich przeżytych stuleci.
-Nie chcę mieć przed tobą tajemnic. Nie chcę cię okłamywać. Musisz wiedzieć.
-Wiedzieć o czym?
-Będę ojcem, Caroline.
-Słucham?
-Też nie byłem zadowolony tą wiadomością, jednakże, stało się.
-Ale... jak to możliwe?
-Wampiry, jak ci wiadomo nie mogą się rozmnażać, lecz wilkołaki niestety tak.
-A więc matką będzie wilkołak. Można spytać kto?
-Jak mniemam, poznałaś już Hayley.
-Hayley - powtórzyła i zrobiła skwaszoną minę.

                                                                   ~Caroline~

 Wizyta Klausa to jedna sprawa, ale to o czym mi powiedział... to dla mnie totalny szok. Mogłam się spodziewać wszystkiego, ale nie tego. Zupełnie nie wyobrażałam sobie Klausa w roli ojca. A to, że matką dziecka ma być przyjaciółka Tylera, którą jakoś nieszczególnie lubię też nie wydawało mi się zupełnie normalne.
-No cóż, Klaus, jestem zaskoczona, ale mimo wszystko - gratulacje.
-To nie wszystko o czym chciałem ci powiedzieć - rzekł Klaus.
-Chyba nic mnie już bardziej nie zaskoczy, ale słucham, mów dalej.
-Otóż, Hayley zamieszkuję teraz w Nowym Orleanie, a ja obiecałem jej, że będę chronił ją, tak jak i nasze dziecko. Dlatego będę musiał wyjechać.
-Ach, to... szkoda.
 Nie miałam pojęcia co lepszego mogłabym powiedzieć. Jeśli mam być szczera, wieść, że Klaus ma się wyprowadzić mnie zasmuciła, ale nie chciałam tego po sobie pokazać. Fakt, zrobił wiele strasznych rzeczy. Zabił niejedną niewinną osobę. Ale jednak był przy mnie w trudnych chwilach i pokazywał, że mu na mnie zależy, pomimo, że ja wciąż go odpychałam. Zdążyłam go polubić. Szkoda by było go więcej nie zobaczyć.
-Muszę wyjechać, Caroline. Ale dobrze wiesz, że wróciłem tutaj dla ciebie. Nie mógłbym żyć bez ciebie.
-Więc jednak zostajesz? - pogubiłam się już.
-Nie mogę tu zostać, dziecko potrzebuje taty. Chcę, żebyś pojechała razem ze mną.
 Teraz to już całkiem oniemiałam. Klaus co chwilę mnie dziś zaskakiwał. Musiałam chwilę się zastanowić zanim w jakikolwiek sposób zareagowałam na jego propozycję.

                                                                       ~Hayley~

 Wczorajszy telefon Klausa nie dawał mi spokoju. Przez cały czas zastanawiałam się tylko czy przyszły tatuś rzeczywiście dotrzyma swojej obietnicy. To nie było do niego podobne. Chociaż, w sumie był strasznie zakochany w Caroline, a może jej obecność tutaj to cena jaką przyjdzie mi płacić. Z drugiej strony nie widziałam powodu, dla którego ona miałaby się zgodzić, żeby przyjechać z nim do Nowego Orleanu. Sama nie wiedziałam już co mam myśleć. Byłam zniecierpliwiona całą sytuacją.
-Myślisz o moim bracie? - zauważył Elijah.
-Aż tak to widać?
-Nie stresuj się nim. Kobieta w ciąży nie powinna się denerwować.

 Uśmiechnęłam się. Elijah był taki uroczy. Nikt, nigdy się tak o mnie nie troszczył.

                                                                 ~Caroline~

 Po dłuższej chwili namysłu w końcu spytałam Klausa:
-Naprawdę nie dasz rady beze mnie?
-Nigdy nie byłem zakochany. Dzięki tobie, poznałem jakie to uczucie, Caroline. Zależy mi na tobie, błagam, pojedź ze mną.
-Klaus, ja... Mystic Falls to mój dom. Tu jest Elena, Bonnie, Stefan, Matt... nawet Damon coś dla mnie znaczy, bo jest chłopakiem mojej najlepszej przyjaciółki i bratem najlepszego przyjaciela.
-Rozumiem.
-Nie, nie rozumiesz. Wiem, że przez wielu ludzi jesteś postrzegany jako zła osoba. I w gruncie rzeczy nią jesteś, ale... wszyscy popełniliśmy błędy.
-Chcesz coś przez to powiedzieć?
-Byłeś przy mnie kiedy Tyler ze mną zerwał. To nieważne, że zrobił to ze względu na ciebie. Miałam w tobie wsparcie i przyznam, że polubiłam twoje towarzystwo. Nie chcę, żebyśmy pożegnali się po raz ostatni.
-Więc... pojedziesz ze mną? - spytał Klaus uradowany.
-Tak, ale obiecaj mi, że będę mogła kontaktować się z przyjaciółmi.
-To żaden problem, kochana! Obiecuję.
 Sama nie mogłam uwierzyć, że zgodziłam się na propozycję Klausa, ale jednak to zrobiłam. Może i słusznie. Może powinnam zacząć swoje życie od nowa, w Nowym Orleanie i wymazać z niego Tylera. Może właśnie to mi potrzebne. Poza tym chętnie popatrzę na Klausa opiekującego się dzieckiem. Teraz pozostało mi tylko poinformowanie o tym Stefana, Eleny i reszty. Ogólnie rzecz biorąc może im się to nie spodobać, ale jeśli naprawdę są moimi przyjaciółmi powinni zaakceptować moją decyzję.

                                                                  ~Klaus~

 Zgodziła się. Jestem wniebowzięty, bo Caroline zgodziła się wyjechać ze mną do Nowego Orleanu! Klausowi Mikealsonowi zawsze udaje się osiągnąć zamierzony cel. Już wyobrażałem sobie nasze wspólne życie. Nie mogłem się doczekać.
-Mam nadzieję, że nie będziesz żałował decyzji o zabraniu mnie.
Kiedy usłyszałem te słowa wpadłem na pomysł.
-Jeżeli mam czegoś żałować, to tego.
 Pocałowałem ją. Tak po prostu. Czekałem na ten moment już od dawna i nareszcie mogłem wykorzystać okazję. Mimo swoich słów, ani trochę nie żałowałem. 

~Caroline~

 O mój Boże, Klaus mnie pocałował. A ja nie zrobiłam nic, żeby go powstrzymać. Najpierw dowiaduję się, że zostanie tatą, potem zgadzam się na wyjazd z nim do Nowego Orleanu, a następnie jeszcze się z nim całuję. Niedawno rozstałam się z Tylerem, a już doszło do czegoś takiego pomiędzy mną a Pierwotnym. A najdziwniejsze było to, że mi się podobało. I to o wiele bardziej niż niejeden pocałunek z Tylerem. I nie było to kwestią alkoholu, zdążyłam już wytrzeźwieć... 

__________________________________________________________________________
Wybaczcie, ale wyjeżdżam. Przez najbliższy tydzień nie będę miała możliwości pisania i publikowania kolejnych części. Przepraszam. 

poniedziałek, 28 lipca 2014

Część czwarta

                                                          ~Caroline~

 Przez ostatnie trzy godziny nie robiłam nic innego, poza leżeniem na kanapie, płakaniem, słuchaniem dołujących piosenek o miłości i jedzeniem lodów. Takie zachowanie na pozór jest chyba normalne u zranionej nastolatki. Jednak, gdyby ktoś wszedł teraz do mojej głowy, zapewne byłby lekko zdziwiony. Nie myślałam tylko i wyłącznie o Tylerze, który złamał mi serce. Sama nie mogłam tego pojąć, ale przez większość czasu w moim mózgu siedział, nie kto inny jak Klaus. Wspominałam te wszystkie momenty związane z nim. Między innymi tego buziaka w policzek, którym zostałam obdarzona. To, jak złapał mnie za rękę porywając na polowanie. Ten gest, kiedy starł dłonią łzy z mojej twarzy. Tę chwilę, w której mnie przytulał, a mi, mimo wszystko, sprawiło to przyjemność. Jego spojrzenie i ten zniewalający akcent. Pokręciłam głową, jakbym chciała odtrącić od siebie te wszystkie myśli.
 Muzykę, której obecnie słuchałam zagłuszyło pukanie do drzwi. W pierwszej chwili pomyślałam, że to Elena lub Bonnie przyszła mnie pocieszać. Za chwilę jednak przyszło mi na myśl, że to może być Klaus. Jego osoba mnie ostatnio prześladuje.
 Jednak gdy tylko otworzyłam drzwi, przed oczami stanął ktoś, kogo w życiu bym się tu teraz nie spodziewała. Chłopak Eleny.
-Damon? - nie kryłam zdziwienia.
-We własnej osobie. Nie wyglądasz najlepiej - pokręcił znacząco głową.
-Bo też się tak nie czuję - przyznałam.
-Przykro mi z powodu ciebie i Tylera.
-Damon, nie musisz udawać, że się o mnie troszczysz. Co cię tu sprowadza?
-Przyszedłem ci pomóc. Wiem, że za mną nie przepadasz, ale naprawdę, mam dobre intencje, kochana.
-Kochana... - westchnęłam.
Damon spojrzał na mnie podejrzliwym wzrokiem, ale zignorowałam to.
-Trzymaj - podał mi litrową butelkę wódki.
-Mogę wiedzieć dlaczego częstujesz mnie wódką?
-Wierz mi lub nie, ale to dobry sposób na złamane serce - na twarzy Damona pojawił się ten jego łobuzerski uśmiech. - Pomoże ci o wiele bardziej niż te lody, których zjadłaś już chyba ze cztery pudełka. I wyłącz tą muzykę.
-Tak po prostu mam się upić?
-Nie martw się, dotrzymam ci towarzystwa - rzekł Damon i zrobił nam po drinku.
Pomyślałam, że może ma rację. Może alkohol sprawi, że chociażby na chwilę zapomnę.

                                                        ~Klaus~

 Nie mogłem przestać rozmyślać o Caroline. O jej oczach, pięknych blond włosach, o barwie jej głosu. Po prostu nie potrafiłem. Chciałbym ją jak najszybciej zobaczyć, ale teraz byłem prawie pewien, że jest ze swoimi przyjaciółkami. A jakoś nie miałem ochoty na spotkanie z Eleną Gilbert, ani czarownicą Bonnie Bennett. Postanowiłem zaczekać. Miałem pewność, że w końcu się do mnie odezwie.

 Ktoś jednak wyprzedził moją ukochaną blondynkę. Okazało się, że z wizytą wpadło moje rodzeństwo.
-Rebekah, Elijah! Co za niespodzianka.
-Mamy dla ciebie złą informację, Niklaus - rzekł mój brat.
-Tak? Jaką? - spytałem, choć nieszczególnie mnie to ciekawiło.
-Pamiętasz jeszcze Hayley? - zapytała mnie siostra.
-Ach, tak. Przyjaciółka byłego chłopaka Caroline. Pamiętam, kiedyś się przespaliśmy. Jednak nie do końca rozumiem, jaki ja mam związek z nią?
-No właśnie, przespaliście się - powiedziała Rebekah. - Ona jest w ciąży, Nik. 
-Co proszę? - zapytałem kompletnie zdezorientowany.
-Ta dziewczyna nosi twoje dziecko - uświadomił mi Elijah.
-Słucham? Nie, nie, to niemożliwe! Wampiry się nie rozmnażają...
-Ale wilkołaki owszem - rzekła moja młodsza siostra. - Musisz wrócić do Nowego Orleanu, zaopiekować się Hayley, jak również waszym dzieckiem.
-Nie ma mowy! Przyjechałem tu dla Caroline i dla niej tu zostanę!
-Jeśli tak bardzo zależy ci na tej wampirzycy, weź ją ze sobą - zaproponował mi brat. - Może zostanie ciocią dla twojego dziecka.

~Caroline~

 Wraz z Damonem wypiłam już tyle drinków, że straciłam rachubę. Trochę pomogło ukoić mój ból, ale chyba za dużo powiedziałam Damonowi na temat Klausa. Na całe szczęście też był pijany, może nie aż tak jak ja, ale jednak był. Raczej nie będzie tego pamiętał, ja zresztą pewnie też. 
 Nagle zdałam sobie sprawę, że przesadziłam z alkoholem. Zaczęło mi się kręcić w głowie i zbierać na wymioty.
-Muszę do łazienki - powiedziałam i od razu zatkałam buzię. 
 Gdy już zwróciłam Damon stanął przy drzwiach i zapytał:
-Dobrze się czujesz?
-Chyba za dużo wypiłam - złapałam się za głowę. Wciąż mi się w niej kręciło.
-Przepraszam, to moja wina, ja cię upiłem.
-Nie przejmuj się tym. Wybacz, ale chyba muszę się położyć...
-Jasne, ja już pójdę. Trzymaj się.
-Cześć, Damon.

~Klaus~

 Pomyślałem, że może pomysł mojego brata nie jest taki zły. Może rzeczywiście porwę Caroline do Nowego Orleanu. Tylko czy ona się da? Przecież nie zostawi tutaj swoich przyjaciółek. Szczególnie kiedy dowie się, że chodzi o moje... dziecko. Nadal nie mogę w to uwierzyć. Będę tatusiem. Może zniósłbym tę wiadomość, gdyby mamusią miała być Caroline, ale Hayley? Ona znaczy dla mnie tyle co nic, a okazuje się, że ma być matką mojego DZIECKA. Jestem ciekaw co z tego dziecka wyrośnie. Jeżeli ja jestem hybrydą, a Hayley wilkołakiem, nasz synek lub córeczka... kim może być?
 Pomyślałem, że jeśli kocham Caroline, muszę być z nią szczery i jej o tym wszystkim powiedzieć. Postanowiłam więc do niej zadzwonić.
 Gdy odebrała w słuchawce usłyszałem:
-Haaalo? Klaaauus? - mówiła dziwnym tonem, jakby była pijana.
-Co ci się stało, kochana? - zapytałem troskliwie.
-Przepraszam... wypiłam troszkę - czyli dobrze trafiłem.
-Chciałem ci o czymś powiedzieć, ale zapewne zapomnisz... więc może pogadamy jutro.
-Tak, tak... jasne. Żaden problem.
-Kocham cię - powiedziałem, wiedząc, że i tak nie będzie pamiętała tych słów.
-Taak, wiem.
 Uśmiechnąłem się, ale na wspomnienie tego, po co naprawdę dzwoniłem do Caroline uśmiech od razu zszedł mi z twarzy. Nie mogło do mnie dotrzeć to, że będę ojcem. Chciałem jednak, żeby moje dziecko miało lepsze dzieciństwo niż ja miałem. Żeby miało lepszego ojca. Dlatego też postanowiłam skontaktować się  z Hayley. 
 Przeszukałem swoją komórkę. Na szczęście pod kontaktami zaczynającymi się na literę "H" znalazł się numer pod nazwą Hayley. Zacisnąłem zęby i zadzwoniłem do przyszłej, wilkołaczej matki.
-Słucham? - najwyraźniej nie była świadoma kto dzwoni.
-Witam, Hayley. Mówi tatuś twojego dziecka.
-Klaus? - zapytała przestraszonym głosem.
-Tak, dokładnie.
-Och, nie sądziłam, że się odezwiesz.
-Widzisz, moja droga, pozory mylą. Który to już miesiąc?
-Drugi. Rebekah i Elijah czuwają nade mną.
-W porządku, niedługo wrócę. Pozwól tylko, że wezmę ze sobą pewną prześliczną blondynkę.
-Caroline? Dziewczyna Tylera? Naprawdę myślisz, że da się w to wciągnąć?
-Caroline już nie jest dziewczyną Tylera. Za to może być ciocią dla naszego maleństwa.
-To chyba nie jest najlepszy pomysł... Ona za mną nie przepada.
-Zadbam o bezpieczeństwo; twoje i naszego dziecka - obiecałem.

~Hayley~

 Telefon Klausa był dla mnie ogromnym zaskoczeniem. Spodziewałam się, że Elijah zostanie tatusiem zastępczym, bo bardzo o mnie dbał, opiekował się mną, tak samo jak Rebekah. Sądziłam, że kiedy Klaus się o tym dowie na początku się wkurzy, ale nie będzie chciał znać mnie, ani dziecka i po prostu to oleje. A obiecał mi, że zadba o jego bezpieczeństwo.
 Przecież to wszystko ani trochę nie pasuje do Klausa. On jest zły i wszyscy o tym wiedzą. Czyżby się zmienił? Może to przez Caroline, którą zresztą chce przyprowadzić do Nowego Orleanu. A może żąda czegoś w zamian. To miałoby sens. Jednak, czego Pierwotny mógłby ode mnie chcieć?Pomyślałam, że czas pokaże.
 Pogłaskałam się bo brzuchu, w którym znajdował się jeszcze nienarodzony wilkołak... czy coś w tym stylu.
-Tatuś obiecał, że będzie cię chronić - powiedziałam, choć wiedziałam, że nie usłyszy. 
______________________________________________________________
Zapraszam wszystkich na bloga mojej utalentowanej koleżanki, naprawdę warto zajrzeć ;) Blog

sobota, 26 lipca 2014

Część trzecia

                                                              ~Caroline~
 Ledwo skończyłam opowiadać swojej przyjaciółce, Elenie co się wydarzyło, natychmiast zaczęłam żałować.
-Czekaj... czy ja dobrze słyszałam? Klaus cię pocałował?
-Tylko w policzek! Nie prosiłam go o to.
Elena zrobiła dziwną minę. Tak jakby była zaskoczona, ale... pozytywnie.
-Och, Care, przepraszam, nie wiem co powiedzieć.
-Nic nie mów, idę się przejść.
-Mogę iść z...
-Nie, Elena. Chcę pobyć sama - odparłam stanowczo.
Moja przyjaciółka pokiwała głową dając mi znać, że rozumie. Pożegnałam się z nią i wyszłam.
 Szczerze mówiąc, nie miałam pojęcia dokąd idę. Wędrowałam powoli, bez celu po Mystic Falls. Miałam kompletnie mieszane uczucia. Nie mogłam przestać myśleć o Klausie, a przecież zapewniałam go, że nic dla mnie nie znaczy. Jednocześnie zżerały mnie wyrzuty sumienia z powodu Tylera. Od tej akcji z Pierwotnym nie dał mi znaku życia. Już chciałam wyciągnąć telefon i do niego zadzwonić, kiedy nagle zobaczyłam coś, a raczej kogoś, kto sprawił, że pomyślałam, iż to tylko zły sen.
-To się nie dzieje naprawdę... - powiedziałam.
-Co za miłe przywitanie - odparł Klaus.

~Klaus~

 Moja ukochana blond wampirzyca pojawiła się dużo wcześniej niż myślałem. Twierdziła, że nie może uwierzyć, że mnie widzi, ale czuję, że w głębi duszy ją to ucieszyło. Ja też byłem zadowolony, że nie przyprowadziła żadnej ze swoich przyjaciółek, ani tego swojego chłopaczka.
-Co robisz, sama w tej opustoszałej okolicy Mystic Falls?
-Liczyłam na to, że będzie całkiem opustoszała - westchnęła głęboko.
-Nie spodziewałaś się mnie tu, co?
-Nie - przyznała smutnym tonem. - Co ty tutaj robisz?
-Wybierałem się na polowanie, może poszłabyś razem ze mną?
-Wybacz, Klaus, nie jestem w nastroju...
-Och, gwarantuję ci, że to sprawi, że poczujesz się lepiej - zapewniłem.
 Nie słuchałem już co Caroline mówi. Chwyciłem ją tylko za rękę i porwałem do lasu. 
 Gdy już dotarliśmy na miejsce spytałem:
-Na jakie zwierze masz ochotę? 
-Nie wiem czy powinniśmy...
-Daj spokój, kochana. Może tamta sarenka? - wskazałem na biegnące zwierzątko.
Caroline tylko skinęła głową. W mgnieniu oka znalazła się przy sarnie i zaczęła się na niej żywić. Nie minęło dłużej niż dziesięć sekund, już znalazłem się tuż przy niej.
 Niespodziewanie upuściła swój posiłek i z jej umazanych krwią ust wypłynęły słowa:
-O mój Boże.
-Co się stało, kochana?
-Tyler.
Odwróciłem się i ujrzałem Lockwooda. 

~Caroline~

 No pięknie. Miałam zamiar odpocząć od tego wszystkiego, pobyć trochę sama, a tu co? Wylądowałam na polowaniu z Klausem i w dodatku przyłapał nas na tym mój chłopak! Gorzej już chyba być nie może.
-Liczyłem na to, że się pogodzimy - powiedział Tyler. - Myliłem się.
-Tyler, wszystko ci wyjaśnię...
-Nie, Caroline, tu nie ma nic do wyjaśniania. Skoro ci to odpowiada, zabawiaj się dalej z panem Pierwotnym. Ja nie mogę na to patrzeć. Przykro mi, z nami koniec.
-Tyler...
 Nie zdążyłam powiedzieć nic więcej. Tyler mnie zostawił. Nie mogłam w to uwierzyć. Łzy powoli spływały mi po policzkach. Klaus mnie przytulił.

Nie miałam już nawet siły protestować. Tego mi teraz było trzeba. To takie nielogiczne. Przytulam się do osoby, przez którą tak naprawdę mój związek się rozpadł.
-Nie płacz, Caroline. On naprawdę nie jest tego wart - pocieszał mnie Klaus.
-To boli - nieważne jak bardzo się starałam, nie potrafiłam powstrzymać płaczu.
-Wiem, kochana. Kiedy jest się wampirem wszystkie uczucia odczuwamy silniej - Klaus otarł łzy z mojej twarzy.

~Klaus~

Rozstali się. Niby osiągnąłem co chciałem, a jednak nie potrafiłem się z tego cieszyć. Nie, kiedy widziałem jak Caroline przez to cierpi. Poczułem nawet wyrzuty sumienia, ale przynajmniej mogłem ją przytulić. Mogłem wytrzeć jej łzy. Mogłem przynajmniej próbować ją pocieszyć, pokazać się od tej dobrej strony.
-Dziękuję, Klaus - powiedziała nagle.
-Nie dziękuj - odparłem nieco zmieszany. - Nie zasłużyłaś sobie na to.
Nie powiedziała ani słowa więcej. Tylko wtuliła się we mnie i wypłakiwała mi się w rękaw.





piątek, 25 lipca 2014

Część druga

                                   ~Caroline~

 Mówiłam, że Klaus wybrał najgorszy moment i sądzę, że nie było w tym ani trochę przesady. Gdy tylko Tyler ujrzał jego postać ogarnęła go totalna wściekłość. Zaczął rzucać wszystkim co ma pod ręką, po całym po mieszczeniu. Zrobił Elenie w domu niezłą demolkę.
 W końcu wstał i błyskawicznie znalazł się przy samym wyjściu.
-Bawcie się dobrze! – krzyknął i zatrzasnął za sobą drzwi.
-Przepraszam, przeszkodziłem wam w czymś? – spytał Klaus, jakby nie znał odpowiedzi. – Nadal jesteście razem?
-Jeszcze są – Katherine robiła wszystko, żeby dać o sobie znać.
Klaus wyszczerzył zęby i pokiwał głową, jakby chciał przyznać jej rację.
Nie miałam ochoty dłużej tu z nim siedzieć, więc szybko wymyśliłam wymówkę, która w zasadzie była zgodna z prawdą.
-Jestem głodna. Idę na górę, do Eleny zapytać czy ma jakieś zapasy.

-Nie fatyguj się, kochana.
Zerknęłam na niego nie mając pojęcia o co może mu chodzić.
-Przyniosłem ci coś - Klaus wyciągnął w moją stronę dłoń,w której trzymał torebkę krwi - Pomyślałem, że to odpowiednia pora na obiad, który zresztą możemy zjeść razem. Mam jeszcze jedną.
-Klaus, nie próbuj ze mną flirtować. Jestem z Tylerem - powiedziałam i spożyłam krew, którą dostałam od pana Pierwotnego, jak to nazwał go Tyler.
-Co było powodem rozpadu związku twojej przyjaciółki, Eleny Gilbert i twojego przyjaciela, Stefana Salvatore? Zastanów się.
-Elena zakochała się w Damonie, ale co z tego? Nie zamierzam brać z niej przykładu i zakochiwać się w tobie!
-Jesteś słodka, gdy na mnie krzyczysz - rzekł Klaus i pocałował mnie w policzek. 
Odruchowo przyłożyłam dłoń do twarzy. Czułam się dziwnie. Nie miałam pojęcia jak zareagować, dlatego też zastygłam w bezruchu.
-Pa, Caroline - pożegnał się z uśmiechem na twarzy i wyszedł.
Nawet nie zdążyłam mu odpowiedzieć. Zniknął mi z oczu, a ja wciąż stałam z dłonią na policzku, nie zmieniając pozycji.
                                                            ~Klaus~

 Nie chciałbym się chwalić, ale wydaje mi się, że idzie mi coraz lepiej. Podzieliłem się z nią obiadem w postaci krwi, jestem powodem kłótni w związku ślicznej blondynki, a nawet pocałowałem ją w policzek. Ta wampirzyca jeszcze się we mnie zakocha. Nie mam zamiaru się poddawać. Będę walczył o nią tak długo, aż zdobędę jej serce. A czasu oboje mamy bardzo dużo, jesteśmy nieśmiertelni, w zasadzie mamy całą wieczność. Tak więc o to nie muszę się martwić. Właściwie o nic nie muszę się martwić. Caroline prędzej czy później zrozumie, że Tyler Lockwood na nią nie zasługuje. 
 Powoli oddalając się od domu Eleny Gilbert, najlepszej przyjaciółki mojej ukochanej wyobrażam sobie naszą wspólną przyszłość. Rozmyślanie przerywają mi wibracje w telefonie. Mój braciszek próbuje się do mnie dodzwonić. Lekko zdziwiony, odbieram.
-No proszę, kto się odezwał.
-Niklaus? Doszły mnie słuchy, że powróciłeś do Mystic Falls.
-Nasza siostrzyczka to prawdziwa papla.
-Nie uzyskałem tej informacji od Rebeki.
-W takim razie od kogo?
-Od Eleny.
-A od kiedy to mój braciszek, Elijah Mikealson przyjaźni się z panną Gilbert?
-Po co wróciłeś? - zignorował moje pytanie.
-Miłość mnie wezwała - odparłem szczerze.
-Dobre żarty, Niklaus. A tak poważnie, czego chcesz od tych biednych mieszkańców miasteczka? Elena jest wampirem, nie będziesz mógł tworzyć swoich hybryd.
-Posłuchaj, Elijah, nie obchodzą mnie żadne hybrydy. Jestem tu wyłącznie dla Caroline.
-Chyba nie powinienem ci wierzyć, ale nawet jeśli mówisz prawdę, odpuść sobie. Nigdy z nią nie będziesz.
-To się okaże. Żegnaj braciszku - rozłączyłem się.

                                           

czwartek, 24 lipca 2014

Część pierwsza

                                                                 ~Klaus~

Nazywam się Klaus Mikealson. Jestem już stary. Właściwie mam ponad tysiąc lat, a jednak wciąż wyglądam młodo. Moja rodzina, to najstarsze wampiry na ziemi. Nazywają nas Pierwotnymi. Jesteśmy nieśmiertelni, ale mimo wszystko istnieją sposoby, by nas zabić. A przynajmniej moje rodzeństwo. Moi bracia, Finn oraz Kol jakiś czas temu zostali zabici. Została mi jedynie moja młodsza siostra, Rebekah oraz mój mądry brat, Elijah. Różnie się nieco od nich. Oni są wampirami i ja także. Ale poza tym jestem też wilkołakiem. Jestem hybrydą.
 Przez te wszystkie stulecia, chciałem osiągnąć wiele. Zdobyłem prawie wszystkie wyznaczone sobie cele, ale nigdy nie byłem zakochany. Może to dlatego uchodzę za złego człowieka. A może rzeczywiście jestem zły, ale teraz do mojego złego życia wreszcie wkroczyła miłość.

 Przepiękna blond wampirzyca, nazywana Caroline Forbes. Nie lubi mnie. Kocha postać gatunku takiego samego jak ja, właściwie nawet przemienioną przeze mnie, Tylera Lockwooda. Ale to się zmieni. Jeszcze jej udowodnię, że jest w stanie pokochać mnie bardziej niż jego. Dlatego też powracam do Mystic Falls, jej miejsca zamieszkania.
 No proszę, dopiero co przybyłem do miasteczka i już ją widzę.
-Witaj, Caroline.
-Klaus? Co ty tu robisz? Myślałam, że wyjechałeś.
-Wyjechałem, ale jestem z powrotem. Stęskniłaś się?
Usłyszałem jej czarujący śmiech.
-Dlaczego wróciłeś?
-Dla ciebie, kochana.
-Och, daj spokój - rzekła i już chciała ruszyć dalej, lecz zatarasowałem jej przejście.
-Dokąd ci tak śpieszno?
-Do Eleny, więc błagam daj mi przejść. 
To urocze, kiedy tak udaje, że ma mnie gdzieś. Uśmiecham się i schodzę jej z drogi. Odczekuję moment, a gdy jest już w wystarczającej odległości ode mnie zwyczajnie podążam za nią. Myślę, że nie zaszkodzą mi odwiedziny przyjaciółki mojej miłości.
                                                            
                                                              *Caroline*
 Docieram do domu Eleny i zastaję w nim dość duże zgromadzenie. Poza Eleną jest Jeremy, Damon, Stefan, Bonnie, Matt, Tyler a nawet Katherine. 
-Szykuje się imprezka? - pytam żartobliwie, ale gdy widzę miny ich wszystkich natychmiast poważnieję. - Co się stało?
-Care, musimy pogadać - rzekła Elena.
-Więc słucham.
-Może Tyler ci powie.
Zaczęłam się niepokoić. Spojrzałam na Tylera.
-Co się stało? - spytałam.
-Widziałem cię.
-Nie rozumiem - przyznałam.
-Z Klausem.
-Co? Jak mogłeś mnie z nim widzieć? Rozmawiałam z nim dosłownie przed chwilą!
-Byłem na przeciwko. Wołałem cię. Chciałem, żebyś do mnie dołączyła, ale nawet mnie nie zauważyłaś, bo byłaś zbyt zajęta rozmową z panem Pierwotnym.
-Och, Tyler, przepraszam, nie słyszałam cię.
-A ja słyszałem wszystko co do ciebie mówi.
Rozmowę nagle przerwał nam Damon.
-Ekhem, wyjaśnijcie to sobie, a ja pójdę na górę. Elena?
-Tak, idę z tobą. Nie przeszkadzajmy im - powiedziała moja przyjaciółka.
-A ja i Jeremy wyjdziemy na zewnątrz. Również nie chcemy przeszkadzać - Bonnie wyciągnęła Jeremy' ego za drzwi.
 Spojrzałam na Matt'a, Stefana i na Katherine z nadzieją, że też zostawią nas samych. Matt pokiwał głową i wyszedł. Stefan ruszył za nim.
-A ja chętnie popatrzę. Lubię obserwować kłótnie - oznajmiła Katherine.
Przewróciłam oczami. Po tym starałam się udawać, że jej tu nie ma.
-Tyler, mnie i Klausa nic nie łączy. Wiesz, że cię kocham.
-A on kocha ciebie i chce mi ciebie odebrać.
-Może sobie chcieć. Nie obchodzi mnie on.
-Zobaczymy - wtrąciła Katherine.
Odpowiedziałabym jej coś, ale stwierdziłam, że szkoda słów. Poza tym przerwało nam pukanie do drzwi. Poinformowałam, że pójdę otworzyć. I tak też zrobiłam.
-Witam ponownie, kochana.
-Och, Klaus, serio? Wybrałeś najgorszy moment.